1. |
CDN
04:13
|
|||
Zbrzydłam, i choć brzydzi mnie gra,
wygram, wygramolę się z tła.
Wygram dramatycznie w tej grze.
Czemu nie?
Będę naiwna, przewrotnie dobra i zła,
na pewno inna od tej, która mnie zna.
Będę solidna. Będę taka, jak chcesz,
taka… jak wiesz:
a/ ambitna prawie jak ty
b/ bezkonfliktowa jak sny
i do tego dodam ci, wiem,
c/ na cdn.
W cieniu gwiazd, w gwarze miast
błądzi, co dnia, miłość. Jak ja.
Sprawia ból.
Spada z chmur.
Błądzi, co dnia, miłość. Jak ja.
Sprawia ból.
Biegłam, i nie dobiegłam. To fakt.
Piekła piekielnie było mi brak.
Piekła mnie ambicja jak sól
pięć po wpół.
Ryczałam, no itd., bo było gorzej niż źle.
Nie miałam szans w tej grze,
bo przegapiłeś mnie. Ech!
Przegapiłeś. Cóż? przegapiłeś i już,
choć stałam tuż, tuż:
a/ ambitna prawie jak ty…
|
||||
2. |
Zielona jak trawa
04:17
|
|||
Hej, dokąd idziesz?
Z kim chcesz rozmieniać los?
Mój ty bezwstydzie,
czemu masz mówić wprost.
Po co naga prawda, naga dłoń.
Broń się sam przed sobą.
Broń się, broń.
Nie wiem, którą drogą zwiedziesz mnie.
Głowę mam za młodą. Nie wódź mnie.
Boję się.
Zielona jak trawa, a życia ciekawa,
pójdę, choć nie wiem, gdzie iść.
Ktoś dał mi, na drogę, cichutkie:
„Idź z Bogiem!”,
lecz ze mną sam nie chciał iść.
Mój ty bezwstydzie,
naucz mnie widzieć to,
czego nie widzę.
Naucz omijać zło.
Jeszcze bez powodu pieszczę czas,
ciągle coś przeżywam pierwszy raz.
Patrząc w oczy, ufam, ufać chcę.
Jeśli się pogubię, znajdźcie mnie.
Boję się.
Zielona jak trawa, a życia ciekawa...
|
||||
3. |
||||
Zachwycasz mnie tak
jak niebo i ptak
prosty niewinny grzech
Zachwycasz mnie tak
jak rozkosz bez dna
gdy się doświadcza jej
Cała gubię się
w obecności twej
chyba wiesz…
Zachwycasz mnie tak
jak piasek i wiatr
w letni pogodny dzień
Zachwycasz mnie tak
jak dziecinny świat
dawno prześniony sen
Cała gubię się
w obecności twej
chyba wiesz…
Ludzie mówią to wstyd
tak nie kocha się nikt
a ja o tym naprawdę coś wiem:
Przesądy, poglądy
domysły złe
świat pełen wciąż dobrych rad
Smakuję, próbuję
ciebie i mnie
życia doświadczam jak chcę
Cała gubię się
w obecności twej
chyba wiesz…
Zachwycasz mnie tak
jak niebo i ptak
prosty niewinny grzech
Zachwycasz mnie tak
jak rozkosz bez dna
gdy się doświadcza jej
Cała gubię się
w obecności twej
chyba wiesz…
Ludzie mówią to wstyd…
Przesądy, poglądy…
|
||||
4. |
Mniejsze zło
04:51
|
|||
Próbowałam, przecież
tak się próbuje, kiedy bardzo się chce
Jak długi czas Bóg to wie
Być wiernym odbiciem twym
natury twej
dokładny stanowić rym
siebie mieć mniej
To zabawne, wiem
to się przytrafia zawsze innym,
a nie nam
Po wszystkim jest już
jednak gram
Tak bywa czasami, że
bez końca grasz
i nigdy nie poddasz się
jeżeli za cały swój, swój wybór masz
Mniejsze zło
jaki mam wybrać sobie schemat
kto mi powie kto
to samo z wszystkich,
z wszystkich stron
Z jednej dramat pełen skarg
o byle co
z drugiej banał i kanał, i zupełne dno
Mniejsze zło
To zabawne, ja wiem
to się przytrafia zawsze innym, a nie nam
Po wszystkim jest już
jednak gram
Tak bywa czasami, że
bez końca grasz
i nigdy nie poddasz się
jeżeli za cały, za cały, za cały swój,
swój wybór masz
Mniejsze zło…
|
||||
5. |
||||
Czy ty wiesz, że miłość przechodzi
w brud i fałsz
Czy ty znasz te niskie uczucia
lęk i niechęć
Nie ma już zupełnie powodu starać się
Starać się
o nowe miłosne
nawrócenie
Kłamstwo i fałsz
słowa na wiatr
dorosły brud
i nagle cud, i nagle cud
Zakochajmy się jak dzieci
tylko dwoje nas na świecie
Zakochajmy się jak dzieci
Zakochajmy się, bo przecież
nikt nie będzie z tego zysku miał
Zakochajmy się jak dzieci
trawa rośnie, słońce świeci
Zakochajmy się jak dzieci
zakochajmy się, bo przecież
nikt nie będzie z tego zysku miał
Czy ty wiesz,
że niebo dorosłych to jest gra
Czy ty znasz
te ruchy kto wygrał
a kto stracił
Nie ma już
zupełnie powodów, by się bać
By się bać
kto będzie miał profit
a kto płaci
Kłamstwo i fałsz…
Zakochajmy się jak dzieci…
|
||||
6. |
Pora zimowych słońc
04:39
|
|||
Grzech, mówią to grzech
Kochać ich dwóch
Kto uratuje mnie
Gdzie śpi mój Bóg
Wstyd idzie za mną w ślad
Słyszę znów jego krok
Jak długo mogą trwać
Zakręt i mrok
Jak długo może grać
Magia za grosz
Pora zimowych słońc
Pora wełnianych szmat
Prędzej czy później – noc
Każdy zasypia sam
Nie, nie chcę rad
Naiwnych tak
Niech piekło spali nas
Niech spektakl trwa
To lunatyczny czas
– moja słodyczy śpij
Wierny telefon – brat
Ozłoci sny
Czy ktoś się kochał z was
Tak jak my dziś
Pora zimowych słońc
Pora wymarłych knajp
Prędzej czy później – noc
Każdy zasypia sam
|
||||
7. |
Mylić się nie mogę
04:37
|
|||
Pani ma rację, ja nie znoszę rad.
Patent mam na nieład i ład,
więc niech mi życzy dużo szczęścia pan,
bo przyszedł czas – czas dobrych zmian.
Na standardową miłość nie stać mnie
– nie takie sny od dziecka śnię.
Tylko wzorowo, tylko pół na pół
podzielę los i chleb. Na pół.
Sny na dwa, łzy na dwa
w każdą pogodę – życie na pół,
Zanim noc wezwie dzień,
dzwonem na trwogę,
będziesz mój.
Mylić się nie mogę.
Pani ma rację, ja nie znoszę łez.
Lubię ten stan, gdy jest, jak jest.
Pan też, na pewno, swoje racje ma,
lecz nie jest tak wzorowy jak ja.
Mnie Mendelssohnem sypną w ślubną biel.
Odpowiem: tak. Tak, „tak” powiem. Wiem,
i wiem, że będę tam, gdzie będzie on,
i będę mieć wzorowy dom.
Sny na dwa, łzy na dwa…
Mnie Mendelssohnem sypną w ślubną biel.
Odpowiem: tak. Tak, „tak” powiem. Wiem,
i wiem, że będę tam, gdzie będzie on,
i będę mieć wzorowy dom.
|
||||
8. |
Gra o ciało
03:03
|
|||
Gra o ciało. O ciało się toczy gra,
o to ciało to ja,
o to ciało to ty
– to tak niewiele. Tylko my.
To za mało. Mało mnie w tobie, ach,
noc się sypie jak piach,
bo ty we mnie jak krew
i jak odwaga nagich drzew.
Kiedy płonę przez ciebie,
w niebie Bóg milczy,
a ja nie,
bo ty chcesz naj-, a ja nie,
bo miewasz czas, a ja nie,
bo walczysz wręcz, a ja nie,
więc czy to źle, czy to źle,
że ty…
że mnie…
Gra o ciało, i… stało się. Stało. Ech,
czy to miłość, czy grzech,
czy to miłość, czy głód,
że noc przelewa się jak miód.
Nie tak słodko, po co ten tani szept,
gdy to ciało to lep,
gdy to ciało już wie,
że ty mnie ko-, że kochasz mnie.
Kiedy płonę przez ciebie…
|
||||
9. |
||||
Uciekłam wczoraj na kraj świata,
to niedaleko, tuż nad głową,
na białej chmurze
po prostu chciało się żyć.
Łóżko tak duże jest bez ciebie,
cisza wydzwania, gdzieś pod niebem,
starą modlitwę
o nagły dzwonek do drzwi.
A gdyby tak,
na małych parę chwil,
zamienić kraj
na słoik radości.
Gdyby tak,
przez tydzień, albo dwa,
widzieć świat
z chmur,
wtedy: Cud – miód,
sok z pomarańczy,
wszystko wkoło tańczy,
Cud – miód,
miłość na scenie,
w sercu rozbrojenie.
A gdyby tak,
bezduszny zimny lód,
zamienić w kwiat
stu barw życzliwości.
Gdyby tak,
przez dobę, albo dwie,
nie mówić
złych słów,
wtedy: Cud – miód…
Uciekłam wczoraj na kraj świata,
to niedaleko, tuż nad głową,
na białej chmurze
po prostu chciało się żyć.
Łóżko tak duże jest bez ciebie,
cisza wydzwania, gdzieś pod niebem,
starą modlitwę
o nagły dzwonek do drzwi.
Do San Francisco jest wciąż dalej,
do San Francisco jest wciąż dalej,
jeszcze mi nalej
w serce odwagi
choć raz…
|
||||
10. |
Okruchy szczęścia
03:54
|
|||
Przychodzą znikąd tak ciche jak noc
Niespodziewanie puukają do drzwi
Okruchy szczęścia, niewiele ich masz
Żyją przez chwilę i giną gdzieś w nas
Oczekiwane, tęczowe jak sen
Tak zadyszane, by odnaleźć mnie
Jestem prezentem, nie oddaj tych dni
Twoim zakrętem, za którym już nic
Trzymaj więc trzymaj
Weź mocno do rąk
Okruchy szczęścia
Rzucone przez los
Więc kołysz mnie kołysz
Nie przegap tych chwil
Kochaj ten ogień
Dopóki się tli
Przychodzą znikąd, nieśmiałe jak ja
Posiedzą w kuchni, popatrzą ci w twarz
Okruchy szczęścia, tak źle im wśród
kłamstw
Nie zamieszkują zbyt długo wśród nas
W tej samotności zwyczajnie mi jest
W kolorach wspomnień zbyt szaro i źle
Jesteś prezentem, nie oddam tych dni
Moim zakrętem, za którym już nic
|
||||
11. |
Stały ląd
04:38
|
|||
W niebezpiecznej kombinacji ciał
niebieskich krążymy znów,
zanurzeni w przezroczysty miał
cali od stóp do głów.
Czysty ogień wolno spala nas,
odbiera ciało i dech,
jakby nadszedł ostateczny czas
za niewinny nasz grzech.
Daleko stąd musi być jakiś ląd,
nieznany próg zbiegu dwóch
mlecznych dróg.
Daleko stąd musi być stały ląd,
gdzieś przecież jest każdej
wędrówki kres.
S. O. S.
Meteory błyskiem dają znać,
że nieprędki jest brzeg,
coś mi mówi, że to musi trwać
jeszcze dzień, albo wiek.
W niebezpiecznej kombinacji ciał
niebieskich krążymy znów,
zanurzeni w przezroczysty miał
cali od stóp do głów.
Daleko stąd…
|
||||
12. |
Gramatyka miłości
04:52
|
|||
Serca płoną, dłonie drżą
Saksofony biorą ton
Usta już gotowe są
Jak w romansie
Zewsząd słychać słodki sound
Na ulicach rzędy aut
Zakochani mają fart
Są jak w transie
To jest właśnie to
O to właśnie chodzi, by zawsze
tak szło
Kocham cię naprawdę tak
Kocham cię jak… nie wiem jak
Gramatyka miłości
To sekret i znak
Kocham cię ze wszystkich sił
Kocham cię jak nigdy nikt
Gramatyka miłości
Nie zważa na styl
Puste słowa, podły świat
Kalendarze wciąż bez dat
Rekwizyty z tylu lat
Powtarzane
Kogo kochasz, tego bierz
Jolka, Jolka czego chcesz
Każdy banał, każdy wers
Wyśpiewany
To jest właśnie to…
Kocham cię naprawdę tak…
|
||||
13. |
ABC
04:15
|
|||
14. |
Migdałowy mak
04:27
|
|||
Gdy grudzień spina pejzaże
wkładasz golf pełen łat,
by ciepej było ci w barze
nie dość śnieżnym od lat.
A u niej śpi w piekarniku
migdałowy mak
i pewno marzy po cichu
byś go zjadł. O tak! Tak.
Przed każdym nowym styczniem
z opłatkiem klecisz super-plan
kolędy ekscentrycznej
bez której snułbyś życie sam.
Najgorszy bywa nad ranem
bez Izoldy blues;
nie będąc nawet Tristanem
płoniesz chociaż tnie mróz.
Co prawda nie ma idylli,
Gdzie się zjawia chłód
w przededniu willi, gdy innym
los już z losem się splótł.
Przed każdym nowym styczniem…
|
||||
15. |
Miłość w łaty
04:11
|
|||
No i cóż? Byłeś spóźniony.
Zamiast róż snułeś androny
o miłości, co utkwiła
w windzie, więc „miałam być miła”.
Miła bym była – ależ tak…
taktu brak. Nie mnie. Tobie. Fakt.
Trudno los z twoim taktem wić.
Przestań kpić. Idź już, idź.
Skreślam łzy szybkim minusem,
no bo tuzin u mnie krech
nie chce być (to pech) plusem.
Z twoich wad miałby ucztę świat.
Rad nie rad, zbladłby, zbladł.
Wiesz, nie chodzi mi o kwiaty.
Nasza miłość była w łaty:
wdzięk na raty, styl skrzydlaty…
gdzie tu ład?
Wyznania szeptem cerowane,
nie mów nic już nie-kochanie.
Szach i mat, i po miłości.
Szach i mat.
Pnie się bluszcz. Anioł Stróż strzeże.
Przy mnie całkiem nowy duch
kocha, aż za dwóch – szczerze.
Przyniósł bez, bo na bez miał gest.
Nie „the best”, ale jest.
|
||||
16. |
Czomolungma ciał
04:35
|
|||
Wczoraj w nocy czas mi zbiegł.
Cóż? Na czasie byłby szpieg
– nie byle kto, z głową,
co odporna jest na zło.
Złotówkowo-goły krach
(z kompletnie nagą kieszenią)
trochę zmęczył mnie w tych dniach,
(byc może one cię zmienią, daj znak)
więc byle jak śniłam na wspak
w cieniu bezrobocia warg.
Zamiast żyć jak sęp,
miej gest na happy end.
Za sprawą Czomolungmy ciał
spraw, by Eden trwał…
ot! wpół drogi, nie za drogi szał.
Nie łap szybkich aut;
sercem przyleć na start
i zaczniemy choćby stąd, widzisz,
razem iść pod prąd ciszy.
„Carpe diem” – łatwo rzec,
(brzmi nieźle, bo po łacinie)
lecz już trudniej jest się zrzec
(więc zacznij grać na pianinie choć tryl)
dwóch setek mil leniwych chwil,
które koją mój zły styl.
(ale z kim? ale z kim?)
Jutro szepnę sobie: „Wstań”!
(to pewno dobrze ci zrobi)
w stanie zdolnym zmienić stan
(„ognisko” sprzyja domowi jak wiesz)
Jeżeli chcesz, „tak” powiesz też,
a więc spiesz się bracie, spiesz.
Zamiast żyć jak sęp,
miej gest na happy end.
Za sprawą Czomolungmy ciał
spraw, by Eden trwał…
ot! wpół drogi, nie za drogi szał.
Nie łap szybkich aut;
sercem przyleć na start
i zaczniemy choćby stąd, widzisz,
razem iść pod prąd ciszy.
|
||||
17. |
Friday, Subway, He and I
02:51
|
|||
18. |
Postronnij (Obcy)
04:40
|
|||
Как давно, как давно мой милый
Первый раз ты взглянул в моё окно,
Суждено, суждено нам было
Полюбить и расстаться суждено.
Посторонний, молодой, шальной,
Посторонний и чужой,
Ты в дом прокрался мой,
Посторонний, молодой, шальной,
Уходи же –Бог с тобой !
Полото, полотно дороги
Манит в даль, обещая волшебство,
Одного, одного из многих
Приняла я за принца своего.
Посторонний, молодой, шальной,
Посторонний и чужой,
Ты в дом прокрался мой,
Посторонний, молодой, шальной,
Ты уходишь ? Бог с тобой !
|
||||
19. |
Niebo na ziemi
04:37
|
|||
To jeszcze nie ten czas
To jeszcze nie ten czas
Nie nadszedł jeszcze dzień
gdy miłość błyśnie w nas
Uleci wielki ptak
i w światłość się zamieni
I będzie to najlepszy znak
że spełniło się i mamy już
już
niebo tu, na ziemi.
W zaklęciach, wierszach i
w modlitwach wszystkich nas
Nadzieja wciąż się tli
na inny, lepszy świat.
Gdy w każdym sercu wilk
w baranka się odmieni.
Tak będzie, bo tak musi być
Potem przyjdzie to, co miało przyjść
przyjść
niebo tu, na ziemi.
Lecz teraz jeszcze nie
Nie starczy czasu nam
by tutaj dobić się
do tamtych jasnych bram.
I przemijamy wciąż
do końca niestrudzeni
Pytaniem nie schodzącym z ust
Czy się kiedyś może zdarzyć cud
tu
Niebo tu, na ziemi.
|
||||
20. |
||||
Dziś wielkie skrzydła masz
Stromo latasz tak
Ledwie można dojrzeć cię
Na niebie znak
Pieniądze, władza, sławy blask
To co daje świat
Bierzesz z nocy, bierzesz z dnia
Ile się da.
dalej, dalej, dalej, dalej, dalej
aby gonić, bo
Nic nie dane jest na zawsze
Nie na zawsze dane jest
Dziś możesz kupić sny
Ogień w ręku twym
Jutro może zmienić się
w popiół i dym
dalej, dalej, dalej, dalej, dalej…
Twój lot jedną chwilę trwa
Im wyżej tym bliżej masz
do dna
aż do dna
|
||||
21. |
Byle być z tobą
03:16
|
|||
Chcę mieć z tobą dziecko dziś
Tak się bałam, że nie spotka mnie
Ta pewność, że ty tego chcesz
Choćbyś zabił możesz przyjść
Na koszuli twojej widzę krew
Ja wiem, to nie ty, możesz wejść
Kochać cię to tylko kochać
Nie ma innych słów
Jestem jak hinduska wdowa
Co płonie na stosie by…
Byle być z tobą
Być z tobą i chcieć
Dziecko mieć
Chcę mieć z tobą dziecko dziś
Tak się bałam, że nie spotka mnie
Ta pewność, że ty tego chcesz
Kochać cię to tylko kochać
Nie ma innych słów
Jestem jak hinduska wdowa
Co płonie na stosie by…
Byle być z tobą
Być z tobą i chcieć
Dziecko mieć
|
||||
22. |
Koi, rani
04:37
|
|||
Umarłeś prawie mi
Zmyłam zapach Twój
w oknie,w którym stałam tak
Szyby zbił wiatr
Listonosz niesie list jak krzyż
Ołów Twoich słów
Znów mi płynie w żyłach, gdy
Każesz mi być
Koi, rani, koi, rani, koi,
Koi słowo Twe
I zadaje nowe rany,
I zadaje nowy ból
I zmartwychwstałeś by
Znowu mi się śnić
A ja spowiadam się z tych snów
A każdy z nich
Koi, rani, koi, rani, koi,
Koi każdy sen
I zadaje nowe rany,
I zadaje nowy ból
Znów ciało me to Twój chleb
Znów wino zamieniasz w krew
Znów Ty
To ja
Koi, rani, koi, rani, koi,
Koi słowo Twe...
|
||||
23. |
Giną lwy
04:17
|
|||
Pada śnieg
Pada śnieg prosto
W południowy biegun naszych serc
To nie sen
Wyjrzyj przez okno
Tak sawanna w tundrę zmienia się
Wyje wilk i już czuję, że
Lodołamacz naszych serc
Nie złamie takiej kry
Giną lwy, gdy muszą żyć
Bez Afryki
Jedziesz więc
Dam ci na drogę
Zamarznięte pestki moich łez
Wyje wilk
I już czuję, że
Lodołamacz naszych serc
Nie złamie takiej kry
Giną lwy, gdy musza żyć
Bez Afryki
Wyje wilk...
|
||||
24. |
Streaming and Download help
If you like Barbara Sikorska, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp